Historia Muzeum Pałacu w Rogalinie ciepłem pisana

Jednym z większych zadań w czasie ostatniej rewaloryzacji pałacu Raczyńskich w Rogalinie było przywrócenie jakże ważnego, użytkowo-dekoracyjnego elementu wnętrz, jakim były piece i kominki. Pracami finansowanymi ze środków norweskich, unijnych i ministerialnych objęto 25 obiektów z różnych epok i wytwórni.

Wpisywało się to w program odtworzenia historycznego charakteru tego domu z nawarstwieniami wynikającymi ze zmian stylistycznych, ideowych czy cywilizacyjnych dokonywanych przez właścicieli do roku 1939. Sukces temu skomplikowanemu przedsięwzięciu zapewniły wysokie kwalifikacje oraz doświadczenie i zaangażowanie wykonawców, którzy z pieczołowitością realizowali szczegółowe wytyczne historyczno-konserwatorskie. Wśród nich konserwacją i rekonstrukcją siedmiu kominków zajmowało się poznańskie Konsorcjum braci Domanieckich oraz rzeźbiarska pracownia Marka Zielonki z Kościana. Konserwację czterech zachowanych pieców wykonała gdańska pracownia Marii i Marka Sieńkowskich, znana m.in. z konserwacji „króla pieców” w Dworze Artusa. Zastosowaną tam autorską metodę, tzw. suchego montażu, wykorzystali również w Rogalinie. Natomiast wykonaną w rekordowo krótkim czasie szesnastu miesięcy rekonstrukcję czternastu pieców wykonała białostocka kaflarnia Kafel-Kar.

Pod znakiem Amora

Z końcem 1775 roku Szawelski, marszałek dworu Kazimierza Raczyńskiego, wówczas już pisarza koronnego i starosty generalnego Wielkopolski, notuje: Zadatek mularzowi od kominka 6,75 zł, a w lutym następnego roku: Mularzowi od sporządzenia pieca w gabinecie czerwonym 1 zł. Trwają ostatnie prace wykończeniowe przy pośpiesznie, z opóźnieniem budowanym pałacu, który zgodnie z pierwotnymi zamierzeniami miał stanąć w nadnoteckim Białośliwiu. Pierwszy rozbiór, skutkujący zajęciem tych ziem przez Prusy, powoduje jednak przeniesienie budowy do podpoznańskiego Rogalina. Zbliżają się hucznie, jak co roku, obchodzone imieniny marszałka, które mają zainaugurować oficjalne otwarcie pałacu.

Wspomniany przez Szawelskiego gabinet to najprawdopodobniej salon owalny na parterze pałacu, za czasów Raczyńskich zwany czerwonym lub malinowym. Do dzisiaj mieści on murowany i marmoryzowany kominek z puttem w zwieńczeniu, który należy do pierwotnego, rokokowo-wczesnoklasycystycznego wystroju pałacu. Zgodnie z najstarszymi rzutami odpowiadał mu opalany od tyłu piec, który zajmował analogiczną wnękę po przeciwnej stronie sali.

W takiej też formie został ostatnio zrekonstruowany. Była to jedna z trudniejszych decyzji, poparta poszukiwaniami podobnych rozwiązań i setkami symulacji. Żaden jednak wzór nie pasował do symetrycznej architektury tego wnętrza tak dobrze, jak piec odwołujący się do zachowanego kominka. Nie jest to zaskakujące, skoro z tego czasu znane są przykłady szaf udających piece, które miały odpowiadać podobnym kominkom.

W takiej samej przejściowej stylistyce odtworzony został piaskowcowy kominek w sąsiednim gabinecie. Jest on kopią kominka z dworu w Popowie Starym, autorstwa Ignacego Graffa, budowniczego i sztukatora działającego również w Rogalinie.

Natomiast w sypialni Róży, w nawiązaniu do przedwojennych opisów, umieszczony został rokokowy, marmurowy kominek francuski, zakupiony w roku 2009.

Rokokowo-wczesnoklasycystyczną formą cechuje się też wysokiej klasy cylindryczny piec z gracjami i muzami. Po konserwacji w roku 2014 został ustawiony w jednym z dwóch salonów reprezentacyjnego piętra, pierwotnie ogrzewanych takimi piecami. Jakkolwiek nie ma pewności, czy był to jeden z nich, to niewątpliwie jego przejściowa stylistyka, jak i przestroga zawarta w centralnej scenie, doskonale współgrają z frywolną atmosferą toczącego się tutaj początkowo bogatego życia politycznego, kulturalnego i towarzyskiego. Zaskakującego nawet dzisiaj swobodą panujących w nim obyczajów, gdzie zgodnie z duchem kończącego się rokoka każdy swój miał swoją od państwa domu poczynając.

Co charakterystyczne dla pieców rokokowych i wczesnoklasycystycznych, nie jest on zbudowany z tradycyjnych kafli, lecz z dużych formowanych w matrycach elementów z płaskorzeźbionymi reliefami. W górnej skrzyni są to wizerunki trzech muz, opiekunek sakralnej poezji chóralnej (Polihymnia w szalu), poezji epickiej (Kaliope z tabliczką i rylcem) oraz poezji miłosnej (Erato z lirą). Przedstawienie centralnego medalionu dolnej skrzyni bazuje natomiast na płótnie Angeliki Kauffmann, pt. Etiam Amor Criminibus Plectitur (Nawet amor może być ukarany za swoje występki), które rozpowszechniła grafika Williama Wynne Rylanda z 1777 roku. Niestety, nie wiadomo, czy jest to wyrób polski, czy też zagraniczny, wykonany np. w słynnej austriackiej wytwórni w Steyr.

Podążając za modą

Z upływem lat znaczenie Kazimierza Raczyńskiego rośnie. Od 1779 roku coraz częściej przebywa w stolicy, pełniąc funkcje marszałka nadwornego koronnego i marszałka Rady Nieustającej. Pałac wybudowany według planów dla Białośliwia, staje się wyraźnie niemodny. Sytuację ma poprawić modernizacja głównych wnętrz i schodów ogrodowych opartych o projekty J.Ch. Kamsetzera i D. Merliniego, czołowych architektów Stanisława Augusta. Zgodnie z nimi nową klasycystyczną dekorację sali balowej i wielkiej sali biesiadnej dopełniać miały okazałe kominki oraz piece, tak jak i poprzednio opalane od tyłu z komór międzytraktowych.

Nagła śmierć Michaliny, młodszej córki marszałka, którą wydał za Filipa Raczyńskiego i przekazał im Rogalin, przerywa prace. Do tego czasu zrealizowano tylko proste marmurowe kominki w salonie herbowym i sypialni właściciela oraz nową klatkę schodową z westybulem, która do dzisiaj zachowała swoją architekturę. Jej wystrój pochodzi już jednak z następnej epoki i jest dziełem Edwarda Raczyńskiego, kolejnego pana na Rogalinie.

W jedności siła

Po przejęciu rodowej siedziby, w sytuacji ostatecznej utraty niepodległości, Edward zasłania kamsetzerowskie malowidła klatki schodowej jasną, empirową dekoracją sztukatorską, z którą doskonale współgra późnoklasycystyczny piec w formie kanelowanej kolumny. Jest on niejako negatywem ciemnych rózg liktorskich tworzących intrygującą balustradę z czarnymi „cmentarnymi” łańcuchami, przypominającymi „cierniową” koronę Chrystusa.

Zgodnie z zamierzeniem Edwarda ta jednolita dekoracja o antycznej genezie i symbolicznej wymowie prowadziła do zbrojowni urządzonej przez niego w dawnej sali balowej. Na jej neogotycki wystrój składały się także dwa kominki, znane z archiwalnej ryciny. Stanowiły one tło dla starej polskiej broni i pamiątek, mających sprzyjać wspomnieniom historycznym i refleksji nad sytuacją Polski pod zaborami.

Z najwyższej berlińskiej półki

Najprawdopodobniej także w czasach Edwarda do pałacu sprowadzony został piec z berlińskiej wytwórni T.C. Feilnera, korzystającej z projektów K.F. Schinkla. Świadczą o tym odnalezione fragmenty fryzu z winoroślą i ptaszkami, które udało się związać z twórczością tego wybitnego berlińskiego architekta. Stały się one pretekstem do odtworzenia całego pieca, wzorowanego na egzemplarzu zachowanym w Poczdamie. Ustawiony w bibliotece-garderobie na parterze pałacu, zawiera oryginalne fragmenty, które można odnaleźć w formie tzw. świadków w jego bocznej ścianie.

Z tej samej wytwórni mogły również pochodzić dwa piece z gracjami, o których w końcu XIX wieku pisano: W przedpokoju do Zbrojowni został piec z trzema gracyami rozebrany tak samo w sypialnym pokoju od dziedzińca – ponieważ kafle są przepalone ma z obydwóch piecy jeden być dobrany, w sypialnym zaś piec nowy z kafli z białą polewą. Z inwentaryzacji wynika, że były to piece prostokątne. Dało to asumpt do ustawienia w tym miejscu kopii pieca z kariatydami, wykonanego przez wytwórnię T.C. Feilnera dla zaprojektowanego przez Schinkla nowego pałacu biskupiego we Fromborku. Jakkolwiek nie ma pewności, że to właśnie taki piec stał w tym miejscu, to jednak dodatkowym argumentem przemawiającym za taką decyzją były bliskie kontakty Edwarda i jego brata Atanazego z Schinklem i Berlinem oraz fakt wyposażenia pałacu w żyrandole tamtejszej firmy Werner & Neffen, również projektowane przez tego genialnego i bardzo wówczas wziętego architekta.

A może z półki warszawskiej lub głogowskiej?

W niedatowanym liście z około połowy XIX wieku Józef Epstein pisze do żony Edwarda Konstancji z Potockich Raczyńskiej: Jeden garnitur składa się z następujących części i kosztuje Rubli Srebrem dziesięć; 1. Drzwiczki mosiężne lane, duże do ogniska 2. Drzwiczki mosiężne lane do wierzchu 3. Wiuśka (?) 4. Dymnik mosiężny. Bywają także drzwiczki owalne do pieców okrągłych. Tego rodzaju zakupy mogły mieć związek z poszerzaniem owalnego salonu o sąsiedni gabinet na parterze pałacu. Ta nieprzemyślana inicjatywa Konstancji, która omal nie doprowadziła do katastrofy budowlanej, oznaczała bowiem niewątpliwie likwidację niepotrzebnego już kominka w gabinecie i zastąpienie marmoryzowanego pieca salonu nowym, ogrzewającym te połączone wnętrza. Wtedy też najpewniej zasłonięto niemodny już kominek z puttem, kominkiem z marmuru dębnickiego oraz klasycystycznym ekranem z lustrem, pochodzącym zapewne znad zlikwidowanego kominka w gabinecie.

W latach osiemdziesiątych XX wieku względy konstrukcyjne spowodowały przywrócenie ściany wyburzonej przez Konstancję. Odsłonięto wówczas marmoryzowany kominek z puttem, a z czasem odtworzono bazujący na nim piec.

Zachowane w zbiorach rogalińskich pojedyncze, proste, białe kafle z wytwórni A. Hoffmeister GLOGAU Verbandsfabrik wskazują, że nowe piece mogły trafiać tutaj także ze Śląska.

Saska tradycja

Pałac z końcem XIX wieku wymagał poważnego remontu. Prowadził go dla ówczesnego właściciela, Edwarda Aleksandra i jego drugiej żony Róży z Potockich, debiutujący krakowski architekt Zygmunt Hendel.

Jednym z pierwszych działań Hendla było usprawnienie systemu grzewczego w pałacu. Pociągnęło to za sobą naprawę przewodów kominowych, konserwację kominków, przestawienie starych pieców oraz wprowadzenie nowych, „stylowych”. Wiemy na przykład, że do saloniku owalnego Róża zażyczyła sobie sprowadzenia pieca w stylu Louis XV, przy czym do czasu jego zakupu wykonano i przestawiono tych samych rozmiarów piec prowizoryczny z kafli z białą polewą – gzyms terakotowy na biało olejną farbą pomalowany. Z niego być może pochodzą nieszkliwione, malowane na biało secesyjne gzymsy oraz drzwiczki do paleniska z rogalińskiego lapidarium.

W takiej samej technologii wykonana też była para historyzujących pieców z jadalni oraz narożnikowy piec w sąsiedniej palarni, zwanej tutaj z francuskiego fumoire’m. Forma koron pieców z jadalni przypominała wyroby kaflarni saskich. Przy ich rekonstrukcji, poza archiwalnymi zdjęciami, posłużono się wzorem bardzo zbliżonego miśnieńskiego pieca z pałacu biskupów gnieźnieńskich (obecnie w Muzeum w Szamotułach).

Rekonstrukcja pieca z fumoire’u została natomiast oparta o projekt Z. Hendla oraz drobne rzeźbiarskie elementy, najprawdopodobniej pochodzące z jego bogatego zwieńczenia.

Hendlowski majstersztyk

Ważnym elementem bogatego, przemyślanego w każdym szczególe, odtworzonego ostatnio neorokokowego wystroju biblioteki projektu Hendla był wielki piec wykonany pod jego nadzorem w 1894 roku w jednej z wytwórni drezdeńskich. Być może była to specjalizująca się w tego rodzaju stylowych obiektach „Königsbrücker Chamotte-Ofen u.Thonwaren-Fabrik”, z której w zbiorach rogalińskich zachował się zespół innych kafli.

Do współczesnej rekonstrukcji tego pieca, poza projektami, archiwalną fotografią i wykorzystanymi w jego bocznej partii „świadkami”, posłużyła także korona ze zbiorów Muzeum Historii Miasta Krakowa.

Rekonstrukcji poddano także znajdujący się naprzeciw pieca kominek z portretem Rogera Raczyńskiego w nadstawie. Według relacji Hendla miał on, zgodnie z życzeniem właścicieli, zachować stare marmurowe obramienie, współczesne z dekoracyą zbrojowni. Był to zatem drugi z portali z czarnego dębnika, który został ostatnio odtworzony z pomocą archiwalnych fotografii, rysunków Hendla oraz zamontowanych w nim „świadków”.

Krakowskie reminiscencje

Podczas gdy omówione wyżej piece miały nawiązywać do pierwotnych projektów pałacu autorstwa nieznanego architekta z kręgu warszawsko-drezdeńskiego, to piece z salonu i sypialni na piętrze odwoływały się najwyraźniej do współczesnych realizacji krakowskich. Jest to szczególnie widoczne w hendlowskim projekcie korony dla pary pieców do salonu Rogera, w których znajdujemy wyraźne odniesienia do architektury Sukiennic czy Muzeum Czartoryskich. Przy ich rekonstrukcji, wobec szkicowego potraktowania w projekcie ich dolnej partii, odwołano się do pieca z krakowskiego pałacu Czapskich, wykonanego przez tamtejszą fabrykę Maurycego Barucha. Hendel uczestniczył bowiem w pracach prowadzonych tam nieco wcześniej przez Tadeusza Stryjeńskiego.

W zbiorach rogalińskich zachowały się terakotowe elementy fryzu i gzymsu, które przypominają motywy wzoru nr 3 z katalogu fabryki Barucha z roku 1884. Posłużyły one zatem do rekonstrukcji pieca w sypialni na piętrze, którego najprawdopodobniej dotyczyła przywoływana już uwaga z roku 1892, mówiąca o konieczności ustawienia w tym miejscu nowego pieca z kafli z białą polewą. Miał on zastąpić stary z trzema gracjami, który użyto do naprawy pieca w przedpokoju zbrojowni. W odróżnieniu od pieców w salonie Rogera oraz jadalni i palarni na parterze, był to jeden z nielicznych nowych pieców, który – tak jak dawniej – opalany był z komory międzytraktowej.

Z wytwórnią Barucha udało się również związać kilka zachowanych brązowych, szkliwionych kafli ze zbiorów rogalińskich, które posłużyły do rekonstrukcji pieca w pokoju majordomusa na parterze pałacu. Został on oparty o wzory nr 26 i 34 ze wspomnianego katalogu tej firmy.

Swój do swego

Zakup pieców z kaflarni M. Barucha oznaczał nie tylko dodatkowe koszty transportu, ale także konieczność opłacenia cła przy przekraczaniu granic zaboru pruskiego. Popieranie polskiego handlu i rzemiosła według zasady „swój do swego po swoje” było patriotyczną odpowiedzią na nasilającą się w tym czasie politykę germanizacyjną.

W przypadku Raczyńskich dotyczyło to także wspierania radziwiłłowskiej manufaktury fajansów w Nieborowie, skąd do Rogalina sprowadzili szereg pochodzących z niej wyrobów, w tym również piec, który po konserwacji został ustawiony w sypialni Róży.

Jest to barwiony kobaltem jeden z najbardziej charakterystycznych pieców nieborowskich ze scenami z bajek La Fontaine’a autorstwa G. Doré. Wyróżnia go jednak nietypowa, wychodząca z ośmiokątnego rzutu, bryła oraz malowana dekoracja korony z widokiem zameczku przypominającego Radziejowice lub Opinogórę Krasińskich oraz z widokiem pałacu Tyszkiewiczów w Wace. Był on zatem przypuszczalnie sprowadzony przez Różę, która w 1894 roku wydała swoją córkę z pierwszego małżeństwa za Jana Tyszkiewicza z Waki.

Do Róży, która co ważne część swojego warszawskiego pałacu wynajmowała na skład wyrobów nieborowskich, pasuje też dydaktyczny program wybranych bajek odnoszących się do: względności (Zając i żaba – bajka XIV, księga II), konieczności bycia sobą (Wilk pasterzem – bajka III, księga III), zachowania czujności wobec pozorów (Delfin i małpa – bajka VII, księga IV), potrzeby realizmu w planowaniu (Niedźwiedź i dwaj strzelcy – bajka XX, księga V), przezorności (Dzban z mlekiem – bajka X, księga VII) oraz zachowania umiaru (Dwa psy – bajka XXV, księga VIII).
Być może z wytwórni w Nieborowie pochodzi także zagadkowy biało-niebieski piec z „zygzakami”, przeznaczony być może do saloniku błękitnego. Byłby on w takim przypadku jednym z pieców, które zgodnie z firmowym katalogiem z 1884 roku nawiązywały do stylu i koloru pokojowych obić. Były wśród nich piece Maurytańskie, Pompejańskie, Gotyckie i inne.

Raczyńscy wspierali także poznańską wytwórnię Kazimierza Kliszczyńskiego, w której około 1910 roku do gościnnego skrzydła pałacu zakupili kilka modernizujących pieców „z wiankami”. Pochodzący z nich duży zespół kafli sygnowanych „Posen Verbansfabrik” trafił po konserwacji do trzech odtworzonych tam ostatnio pieców. Przy rekonstrukcji fryzu z wiankami posłużono się wzorem z kamienicy Kliszczyńskiego przy ul. Św. Marcin 66 (obecnie 28), gdzie zgodnie z ogłoszeniem w „Katalogu prowincyonalnej wystawy przemysłowej w Poznaniu w 1895 r.” znajdował się jego skład piecy kaflanych w najpiękniejszych salonowych stylach.

Nowinki techniczne

Zgodnie z relacją Piotra Karalusa, przedwojennego służącego, do którego obowiązków należało m.in. palenie w piecach, ogrzewanie skrzydła gościnnego odbywało się także za pomocą żeliwnych pieców na „biały węgiel”, które umieszczone były w zaprojektowanych przez Hendla konchowych niszach na korytarzu parteru. Do podgrzewania wody w łazienkach służyły natomiast „koprowe”, czyli miedziane, kolumny.

Pierwsze kaloryfery z poznańskiej firmy Hedinger z ul. św. Marcin zamontowano natomiast około roku 1928 w sieni i dolnej kondygnacji klatki schodowej głównej części pałacu. Miało to miejsce w czasie remontu przeprowadzonego przez Rogera Adama Raczyńskiego, ostatniego przedwojennego właściciela rezydencji. Prace te nie oznaczały likwidacji starych pieców i kominków, które nadal stanowiły ważny element wyposażenia wnętrz, mimo że nie były one praktycznie już używane, gdyż Raczyńscy spędzali zimy w większości poza Rogalinem.

Szkoła Hitlerjugend

Wraz z przejęciem rezydencji w roku 1939 na potrzeby Gebietsführerschule w pałacu rozszerzono centralne ogrzewanie, czego konsekwencją było zapewne rozebranie niektórych pieców. Pozostałości prostych białych kafli z wytwórni w Velten i Miśni pozwalają sądzić, że równolegle mogło dojść do postawienia kilku nowych pieców.

Muzealne wybory

Wraz z przejęciem pałacu przez Muzeum Wielkopolskie (później przemianowane na Muzeum Narodowe w Poznaniu), w 1949 roku korpusie głównym rozebrano co najmniej 10 pieców kaflowych uznanych za nowe, niezbyt ładne i bez większych wartości artystycznych.

Ich miejsce zajęły dwa osiemnastowieczne piece gdańskie, sprowadzone z pobliskiego dworu w Włościejewkach. Ustawiono je w niszach salonu owalnego, przebudowanego wówczas według niezrealizowanego wcześniej projektu D. Merliniego z lat osiemdziesiątych XVIII wieku.

W sali jadalnej ustawiono piec z przedstawieniami muz, a kolumnowy piec kanelowany przeniesiono z klatki schodowej do sypialni na parterze. Nie wiadomo natomiast, czy do skutku doszło planowane w roku 1950 przywrócenie pieca nieborowskiego z bajkami La Fontaine’a.

W 1976 roku w czasie generalnego remontu skrzydła gościnnego rozebrano wszystkie pozostałe piece, których – tak jak i poprzednich – nie zinwentaryzowano, porządnie nie zabezpieczono, traktując jako obiekty bez żadnej wartości zabytkowej. Część z nich szczęśliwie jednak sfotografowano, a relikty kafli przechowano w tymczasowym magazynie.

Ciepło wspomnień

Pozostałości pieców zachowane w rogalińskich magazynach wraz z archiwaliami okazały się bezcennym materiałem, pozwalającym dokonać ostatniej rekonstrukcji. Dodajmy, bezprecedensowej, z uwagi na skalę w polskim muzealnictwie. Niestety, piece te nigdy już nie będą grzały. Nie pozwalają na to ani względy bezpieczeństwa pożarowego, ani zalecenia konserwatorskie, oznaczające konieczność rezygnacji z tradycyjnego „mokrego” montażu. Większość przewodów kominowych jest też bezpowrotnie przerwana. Czyżby zatem miał rację Edward Bernard Raczyński, ostatni męski potomek tej linii rodu, że Muzea to zielniki, w których przechowuje się rośliny już martwe? Pisząc te słowa w 1964 roku w książce poświęconej Rogalinowi, chciał choć na chwilę powołać do życia cienie przeszłości. Przeszłości bezpowrotnie straconej, ale i zakłamanej w komunistycznej Polsce. Musiało to być szczególnie bolesne w odniesieniu do jego rodzinnego domu, wówczas nie tylko ogołoconego z dawnego wyposażenia, ale też pozbawionego dawnych znaczeń. Po latach, w wolnej już Polsce, której doczekał jako Prezydent RP na Uchodźstwie, powołał Fundację im. Raczyńskich przy Muzeum Narodowym w Poznaniu. Jej podstawowym celem jest ochrona i udostępnianie tego historycznego domu, który – jak za jego czasów – nadal „złoci się w oddali”. A tłumy zwiedzających gości ożywiają go i „grzeją się” wspomnieniami przeszłości, wśród przywróconych, także dzięki jego relacjom, nie zawsze chyba „martwych roślin”.

Ewa Leszczyńska,
Muzeum Pałac w Rogalinie
Oddział Muzeum Narodowego w Poznaniu
[email protected]
Zdjęcia: autorka, Zuzanna i Mateusz Garsztka (Chromatic Studio),
Danuta Horoszko, Bartłomiej Wieloszewski (Azazyl Film),