Domowe ognisko

Miałem 30 lat, gdy porwałem się na rzecz niewyobrażalną, wielki projekt na całe życie – kupiłem ruinę barokowego pałacu na Mazurach. Kiedyś był to czyjś dom, ale w momencie kupna zostały z niego ramy ścian, schody klatki schodowej, puste oczodoły okien i drzwi, część podłóg i stropów. Dach przeciekał, piwnica była zalana wodą. A ja postanowiłem mieć tu dom.


Remont trwał wiele lat. Pierwsze kroki to osuszenie ścian, załatanie dachu, zatrzymanie procesów degradujących budynek. Izolacje, uzupełnianie ścian, zabezpieczenie okien folią, wstawienie prowizorycznych drzwi, ogrzewanie. W piwnicach ustawiłem kilka metalowych pieców podłączonych do starych kominów. Spalałem kilka ton drewna tygodniowo. Mieszkałem w jednym pokoju połączonym z kuchnio-łazienką. Tylko tam były prawdziwe okna, tylko tam temperatura w zimie pozwalała nam funkcjonować, choć były to trudne warunki, bo niejednokrotnie na termometrze mieliśmy 13–14 stopni Celsjusza. Ale już na tym etapie myślałem, jak kiedyś będzie wyglądał ten dom. Nie miałem nigdy wątpliwości co do konieczności utrzymania jego pierwotnego charakteru. Wiązało się to z pozostawieniem układu pokoi w ich oryginalnej wielkości, czyli 50 m², korytarzy, przejść, okien czy wysokości stropów (na parterze to 4,5 m, a na piętrze 5,30 m). Moim marzeniem był powrót do tych elementów wyposażenia dawnych wnętrz, bez których po prostu sobie ich nie wyobrażamy – ceramiczne piece. Bez nich żaden dom nie byłby domem, bez ciepła, które jest nierozerwalnie z domem kojarzone.

Zacząłem szukać producentów kafli, z których można by odtworzyć piece z terenów dawnych Prus Wschodnich, a obecnie Warmii i Mazur. Obejrzałem muzea gdańskie, eksponaty w Elblągu, Fromborku, zachwyciłem się ich pięknem. Chciałem mieć takie same. To oznacza wyrafinowane warkocze na narożnych kaflach, wspaniałe korony, kształty brył prostokątne, okrągłe, połączenia tubusa z kwadratowymi podstawami – najlepiej wykonane ręcznie i, oczywiście, ręcznie malowane. Okazało się to niemożliwe do pozyskania od polskich wytwórców. Można, oczywiście, takie cacka kupić za granicą, ale ceny są tak wysokie, że nie byłoby nas stać na remont pałacu po zakupie kilkunastu pieców. Wtedy zacząłem myśleć o założeniu własnej manufaktury ceramicznej. Wydawało się, że mnie, byłemu specjaliście z branży IT, menedżerowi i ekspertowi public relations, taki projekt nie powinien się udać – a jednak…

Być może brak pełnej wiedzy na temat ceramiki pozwolił mi działać z otwartym umysłem – nie znałem ograniczeń, wierzyłem w sukces. Uczyłem się wiele lat, jak tworzyć modele, formy matki, formy ostateczne, jak wypalać, szkliwić, poznawałem całą tę magiczną, alchemiczną wiedzę, żeby mój dom mógł mieć najpiękniejsze piece – kopie tych z Domu Uphagena w Gdańsku, które mnie urzekły, czy monumentalne elbląskie olbrzymy zdobione ręcznie malowanymi scenkami rodzajowymi. Przykuwające wzrok każdego, kto wchodzi do pokoju, będące najpiękniejszym dopełnieniem wnętrza, będącym w centrum uwagi przez wzgląd na wygląd i ciepło, jakie roztaczają wokół siebie. Ceramika to bardzo szlachetny materiał – dla mnie porównywalny z marmurem czy ekskluzywnymi rodzajami drewna. Ceramika daje możliwości tworzenia kafli w każdym możliwym kształcie, malowanych jednolitym kolorem lub wielobarwnie, krytych szkliwami błyszczącymi lub matowymi, daje możliwość łączenia tych szkliw w formie wzorów. Jest materiałem do tworzenia dzieł sztuki, unikatowych, „uszytych na miarę” inwestora, właściciela domu. No i to, co najważniejsze – piec to symbol ciepła domowego, nawiązuje bowiem do chyba najstarszego określenia, jakim jest „domowe ognisko”.

Po latach prób, popełniania błędów, uczenia się – mam swoją manufakturę. Cel, jakim było stworzenie pieców dla naszego domu, powoli zaczyna się realizować. Niestety, zawsze priorytetem są kafle wykonywane dla klientów, bo czy się nam to podoba, czy nie, zawsze nas dopadają jakieś rachunki do płacenia, więc najpierw praca, później przyjemności. Zrobiliśmy dla klientów wiele pieców, trudno nam je już nawet zliczyć. Czasem widzimy je na zdjęciach w poczytnych czasopismach przedstawiających najpiękniejsze polskie wnętrza, czasem serce nam się raduje, kiedy widzimy ogłoszenie o sprzedaży domu, w którym to ogłoszeniu jednym z największych walorów nieruchomości jest przedstawiony piec z Nakomiadów. Widzimy nasze kafle zdobiące najlepsze hotele: w postaci pieców w apartamentach, głównego baru czy ceramicznej ściany w restauracji. Nasze repliki trafiły pod dachy muzealnych pałaców, prywatnych domów: klasycznych i bardzo nowoczesnych. Ludzie coraz częściej sięgają po ten szlachetny materiał, jakim jest ceramika, bo chcą mieć unikatowe wnętrza, dopasowane do ich marzeń, gustów. Powracają do najbardziej sprawdzonych rozwiązań, jakim jest ogrzewanie za pomocą pieca, które może dawać wiele ciepła, jeśli wykorzystuje elementy kumulujące, wiele radości, jeśli ma przeszklone drzwi, dające możliwość oglądania żywego ognia, wreszcie dla tych, co kochają wygodę – mogą być „bezobsługowe”, jeśli podłączy się je do centralnego ogrzewania, wstawiając do środka systemy używane do ogrzewania podłogowego.

Tak jak nie rezygnujemy z najlepszych rozwiązań w przypadku żywienia, wracamy do zdrowych, sprawdzonych roślin, ziół, zbóż, tak odradza się trend czy moda na piece i kominki. Mogą być piękne, zniewalające i… ciepłe. A czego innego poszukujemy dla naszego „domowego ogniska”?

Piotr Ciszek
Zdjęcia: Manufaktura – Pałac Nakomiady