Diamenty są wieczne

Czy modernizacja albo – powiedzmy od razu – przestylizowanie wnętrza mieszkalnego pociąga za sobą konieczność zmiany obudowy kominka? Wydaje się, że nie.


Ogień jest klejnotem. Ważne, w co go oprawiamy. Jeśli oprawa jest tandetna, lepiej ją zmienić, nie czekając nawet na remont mieszkania. Co znaczy: „tandetna”? Z byle czego zrobiona? Nikt nie obudowuje wkładu grzewczego dyktą, na ogół stosuje się bardzo szlachetne materiały. Kiedy więc ma zastosowanie określenie „tandeta”? Otóż wtedy, gdy forma jest jarmarczna, „przegadana”, w złym guście. Muszę to stwierdzić z ubolewaniem, takie są obudowy kominków w katalogach renomowanych firm. Widocznie badania rynku doprowadziły do rozpowszechnienia się takiej właśnie oferty. Kochany rynku, zmień się, zmień!

Dobrze, jeśli rama nie przytłacza wybujałą urodą obrazu. Rozumieją to producenci telewizorów. Współczesny telewizor – wyłączony – jeśli ma czymś imponować, to tylko rozmiarem. Wzornictwo zbyt dyskretne, aby wymuszać uwagę. Współczesne wkłady kominkowe nie za bardzo mogą rywalizować w konkurencji „przekątna ekranu”. Chyba że mamy do czynienia z kominkiem o palenisku otwartym. Kominek – wygaszony – może próbować imponować czym innym: kolorem (kolorami), formą, materiałem (materiałami)… I próbuje. Kiedyś bywał dziełem sztuki. Wnęka paleniskowa ujęta była w węgary i nadproże na podobieństwo portali okiennych i drzwiowych. Konieczna ze względów technicznych nadstawa kryła kanał dymowy, jednocześnie stanowiąc świetne miejsce dla umieszczenia herbu, dekoracji rzeźbiarskiej, umiarkowanej i dostojnej. Przepych przyszedł wraz z epokami lubującymi się w przepychu. Ale nawet i rokokowy kominek, w postaci marmurowej ramy z niepowstrzymaną falką w górnej wewnętrznej krawędzi, był zdobny głównie dodatkami: zegarem, rzeźbami, kandelabrami umieszczonymi na półce kominkowej, dekoracyjnym panneau lub lustrem zawieszonym powyżej.

Gdy właściciel z jakichś przyczyn musiał lub chciał opuścić swą rezydencję, zbierał z kominka swe drogocenności – nowy właściciel mógł ustawiać nowe. Chyba rzadko dochodziło do zrywania marmurów, poza wypadkiem rewolucji.

Oprócz niekoniecznych, jeszcze były konieczne elementy wyposażenia kominka: ekran, narzędzia, stojak na opał. Te były często wysokiej klasy wytworami kowalstwa artystycznego.
Gdyby taki rokokowy kominek wstawić w minimalistyczne wnętrze współczesnego domu, obroniłby się. Z lustrem prostokreślnym nad sobą, z wyposażeniem z nierdzewki o formie skrajnie uproszczonej, z ogniem tańczącym we wnęce za ekranem z hartowanej szyby rozpraszającej blaski, zanim położą się miękko na gładkiej granitowej posadzce… Niemożliwe? Możliwe. Tylko nikt nie handluje autentycznymi rokokowymi kominkami. No i prawdą jest, że kamienny prostopadłościan o urodzie grobowca lub stalowy tubus nowoczesnej kozy pasowałby w tym wnętrzu jeszcze lepiej.

Pasowałby tak doskonale, że nikt by go nie zauważył do czasu zapalenia w nim ognia. Idźmy dalej, twierdzę, iż wyżej wzmiankowany kamienny prostopadłościan, z prostokątnym oknem mieszczącym wkład grzewczy, dopasowałby się bez trudu do wnętrza skomponowanego nostalgicznie: o ścianach wyklejonych tapetą w rzucik, z płycinowymi boazeriami, mozaikowymi parkietami, bogato ubranymi oknami i obrazami w rzeźbionych ramach. Gdyby do modernistycznego domu wprowadził się miłośnik przeszłości ze swymi dywanami, meblami, obrazami, kolekcją broni…, naprawdę nie musiałby wypruwać ze ściany nowoczesnego, oszczędnego w formie kominka. On by tylko powiesił na nim (nad nim) skrzyżowane szable, postawił przed nim misternie kutą kratę kominkową i takiż stojaczek na drewno. Rzecz w tym, że w kominku to ogień jest najważniejszy i ludzka atawistyczna potrzeba zapatrzenia się w jego blask. Oprawa ognia zrobi najlepiej, jeśli nie będzie się pchała na pierwszy plan. Ba, jeśli już się wepchała, to nawet przemalowanie ścian pokoju na inny kolor może spowodować przymus przebudowy kominka. A przebudowie niech przyświeca nieśmiertelna rada Miesa van der Rohe: „zrób to możliwie jak najprościej, niezależnie od tego, ile to by kosztowało”. No, trudno.

Czym grzeszą współcześnie realizowane kominki? Przerostem formy nad treścią. W stosunkowo niewielkim obiekcie, jakim jest kominek, zderzają się: kształty wielokątne, prostokątne z łukami o różnym promieniu, kamień uzupełniany bywa i cegłą, i kaflami, i drewnem naraz. Kolorystyka często jest tak zdecydowana, że w rezultacie istnieje tylko jedna, “jedynie słuszna” tonacja barwna wnętrza, w którym kominek jest zamontowany. A wtedy każda zmiana koloru wymusza wyjmowanie kafli i wkładanie w to miejsce nowych, i temu podobne kosztowne przyjemności.

Czasem wydaje się, że lepiej przykryć to wszystko betonowym sarkofagiem, jak reaktor w Czernobylu, gdyż nadzdobniczość jest do tego stopnia nie do opanowania, że grozi niekontrolowaną erupcją.

No, cóż, miałam pisać o przebudowie kominków w razie potrzeby. Zdecydowanie nie wyszło.

Napisałam coś takiego: instalujmy w domach kominki tak, aby nie było konieczności przebudowywania ich za każdym powiewem wnętrzarskiej mody.

Urszula Korona


Urszula KoronaKiedy zmienia się moda, osoba przywykła do tego, aby być „trendy”, wyrzuca ze swej szafy wszystko, wkładając na to miejsce zupełnie nowe ubrania i dodatki, ale biżuterię na ogół zostawia. „Diamenty są wieczne”. No właśnie, o ile chodzi o kamienie i metale szlachetne. Tanie błyskotki dzielą los tekstyliów.