Cząstka minionego świata
Kojarzony głównie ze wspaniałą powozownią pałac w Łańcucie wraz z otaczającą go zabudową i parkiem tworzy zespół zabytkowy o najwyższej światowej klasie.
Na jego wartość w niebagatelny sposób wpływają przepiękne kominki i piece, do których projektowania i wykonania zatrudniano najznamienitszych artystów i najlepszych fachowców, a inspiracje dla ich stylu rodziły się podczas licznych podróży właścicieli pałacu. Ich forma jest efektem i częścią nie tylko stylu życia dawnych gospodarzy, ale też samej historii pałacu.
Jego ostateczny kształt przypisuje się Stanisławowi Lubomirskiemu, Marszałkowi Wielkiemu Koronnemu, i jego żonie Izabeli z Czartoryskich, którzy kupili dobra łańcuckie od synów Stanisława Stadnickiego w 1629 roku. W II połowie XVIII wieku dokonali oni przebudowy, której efekty podziwiać można do dziś. Zachował się również autentyczny wystrój takich wnętrz, jak: „Pokój pod Widokiem”, „Apartament Brenny”, „Apartament Chiński” i „Apartament Turecki”.
Kolejnymi właścicielami dóbr łańcuckich byli wnukowie Lubomirskich, synowie Jana Potockiego. W latach 1889-1912 z inicjatywy żony Romana Potockiego, Elżbiety z Radziwiłłów, pałac ponownie przebudowano – założono instalację wodociągową, kanalizację, centralne ogrzewanie, przeprowadzono elektryfikację i zainstalowano telefony; wszystko z najwyższą starannością o zachowanie autentycznego wystroju najcenniejszych wnętrz z czasów Księżnej Lubomirskiej.
Ostatnie istotne zmiany we wnętrzach pałacowych wprowadzono w latach dwudziestych XX wieku. W podziemiach urządzono łaźnię, wyposażoną w saunę, wanny, nowoczesne przyrządy gimnastyczne i urządzenia do elektro- i hydroterapii.
Dzisiejszy kształt rezydencji łańcuckiej dokumentuje kolejne etapy zabiegów modernizacyjnych i konserwatorskich rodu Lubomirskich. Piętno wprowadzanych zmian noszą też tamtejsze kominki i piece. Przez stulecia stanowiły one jedyne źródło ciepła dla całego pałacu. Były unowocześniane, wymieniane i dostosowywane do ówczesnych trendów wnętrzarskich. Mimo, że od czasów przebudowy z lat 1889-1912 w pałacu funkcjonowało już centralne ogrzewanie, wciąż o kominki i piece dbano i korzystano z ich ciepła. W archiwalnych wzmiankach nie brak uwag o różnej barwie czy materiale tych samych urządzeń, które niezbicie świadczą o przeprowadzonych modernizacjach. Wiele spośród nich przestawiano w inne miejsca, co niestety wpływało na ich stan i skutkowało np. uzupełnieniem innymi kaflami. Tak działo się przede wszystkim z piecami kaflowymi, które w związku z tym wyjątkowo trudno jest datować.
Wiele niejasności dotyczących pieców łańcuckich rozwiać może lektura powstałej w 1859 roku „Krótkiej nauki o piecach” bibliotekarza Potockich, Jana Nepomucena Deszkiewicza. Ten pasjonat teorii i praktyki budowy i funkcjonowania pieców zebrał w niej swe doświadczenia z prac zduńskich na terenie łańcuckiego pałacu oraz sąsiednich dworków, ocalając w ten sposób część historii tutejszych urządzeń i prawdy o ówczesnym rzemiośle.
Aktualnie w muzeum łańcuckim znajduje się kilkadziesiąt kominków i pieców w stylu klasycystycznym, neoklasycystycznym, rokokowym, neorokokowym i neobarokowym. Wiele spośród nich wykonanych było na specjalne zamówienie i sygnowanych jest inicjałami bądź monogramem właścicieli. Wśród kominków dominują klasycystyczne. Projekty niektórych z nich przypisywane są tak znamienitym przedstawicielom tego kierunku, jak Christian Piotr Aigner i Szymon Bogumił Zug. Niemal wszystkie kominki wykonane są z marmuru, zdecydowanie mniej jest kominków kaflowych. Na tym tle wyróżnia się kominek drewniany, w dębowym obramieniu z nadbudową z jaworu, oraz sztukatorski z imitacją nieobrobionych ciosów kamiennych usytuowany w Galerii Rzeźb. Ten ostatni przykład obrazuje, jak dalece dbano o dostosowanie stylu kominka do wystroju wnętrza, w którym się znajdował. Troskę o jego oprawę widać też doskonale w starannym doborze najwyższej jakości akcesoriów kominkowych oraz złoconych luster i zegarów, wspaniałych płaskorzeźb i portretów rodowych.
Jak przekazała dawna służba łańcuckiego pałacu, we wszystkich kominkach i piecach palono wyłącznie drewnem dostarczanym z lasów ordynacji. Taka samowystarczalność była niezwykle cenna zwłaszcza w okresie, gdy były one jedynym źródłem ciepła. Później, po wprowadzeniu centralnego ogrzewania, od czasu do czasu przepalano w nich nawet podczas dłuższych nieobecności właścicieli dla podtrzymania stałej temperatury w pokojach.
Dziś można je podziwiać jako piękną cząstkę minionego świata…
Agnieszka Krysa
Tekst o łańcuckich kominkach i piecach powstał dzięki życzliwości Dyrekcji i Pracowników Muzeum w Łańcucie. Fotografie wykonał Marek Kosior. Wszystkim zaangażowanym serdecznie dziękujemy.
Redakcja