Palenisko wodne plus…
Ekologiczne i estetyczne źródło ciepła w całym domu, nie tylko w salonie, to kiedyś kominek z płaszczem wodnym, a ostatnio coraz częściej ze względu na szereg zalet kominek z wymiennikiem wodnym.
Ekologiczne i estetyczne źródło ciepła w całym domu, nie tylko w salonie, to kiedyś kominek z płaszczem wodnym, a ostatnio coraz częściej ze względu na szereg zalet kominek z wymiennikiem wodnym.
Biokominki, obecne na polskim rynku od prawie dekady, z każdym rokiem zyskują na popularności, ciesząc użytkowników magią żywego ognia, coraz bardziej wyszukanym designem i funkcjonalnością. Poniżej poruszę kilka tematów, z którymi najczęściej zwracają się do nas ich przyszli posiadacze. Mimo że w prasie i Internecie dostępnych jest wiele artykułów poświęconych biokominkom, to jednak nadal pojawiają się nigdzie nie poruszane tematy, na które trudno uzyskać odpowiedzi.
Chciałabym się dowiedzieć, czy możliwe jest zbudowanie pieca opalanego drewnem do wypieku pizzy (który nie jest przecież urządzeniem grzewczym) w pięciokondygnacyjnym budynku (jest dostępny osobny przewód kominowy o odpowiedniej średnicy). I ewentualnie, kto ma prawo do wydania opinii, która by na to pozwoliła. Z góry bardzo dziękuję za odpowiedź.
Piękno dawnych pieców pałacowych lub dworskich to piękno kafli. W starych wiejskich chałupach i domach kaflowe oblicowania pieców dowodziły zamożności gospodarzy i stanowiły o prestiżu domu. Ale nie tylko kafle decydowały o uroku wiejskiego pieca. Ważniejsze były okucia, zwane przez zdunów blachami.
„Blachami” do pieca były okucia drzwiczek, żeliwne szybry oraz płyty kuchenne z fajerkami i poręczami (do tej kategorii zaliczano też masywne ruszty i żeliwne komory duchówkowe). Płyty były najcięższe i najmniej trwałe. Nieraz pękały, gdy na nagrzany piec nieopatrznie wylano nieco zimnej wody. Upowszechniły się w XIX wieku. Piece kuchenne z płytami i fajerkami nazywano wówczas angielkami lub piecami angielskimi.
Bardzo cenione, lecz kosztowne były okucia mosiężne. Z mosiądzu wykonywano ozdobne poręcze wokół płyt kuchennych oraz kołnierze drzwiczek, rzadziej właściwe drzwiczki. Rzadko można spotkać mosiężne rękojeści szybrów lub inne nietypowe ozdobne akcesoria i przybory do obsługi pieca.
Częściej wykorzystywano akcesoria i osprzęt żeliwny, w tym niekiedy bardzo masywne drzwiczki piekarnikowe z podwójnym lub potrójnym zamknięciem. Drzwiczki z żeliwa nie przepalały się, ale niekiedy pękały, zwłaszcza przy nagłych zmianach temperatury (na przykład po nieopatrznym polaniu rozpalonych drzwiczek zimną wodą lub nawet po nadmiernym rozpaleniu pieca węglem kamiennym). Jednak przy odpowiednim użytkowaniu okazywały się bardzo trwałe. W Polsce najpowszechniej nabywano żeliwne drzwiczki i inne okucia produkowane przez odlewnie w Rzucowie (w województwie mazowieckim) i w Końskich (w województwie świętokrzyskim).
Jeszcze dziś w starych wiejskich domach Podlasia ujrzymy piece z okuciami pochodzącymi z najróżniejszych wytwórni z niemal całego świata. Przed wojną takie okucia nabywano w firmowych sklepach utrzymywanych przez producentów towarów żeliwnych (te funkcjonowały w wielu miastach przemysłowych) lub w małomiasteczkowych sklepikach prowadzonych przez Żydów. Jednak żydowscy sklepikarze sprowadzali je nie tylko z pobliskich wytwórni, lecz ze znacznie bardziej odległych miejsc. Przed pierwszą wojną światową na terenach zaboru rosyjskiego przywożono je z całego Cesarstwa Rosyjskiego, zaś na obszarach zaboru austriackiego ściągano je dosłownie z całej Europy. Niektórzy sklepikarze potrafili ściągnąć je z niemal dowolnego miejsca na świecie. Jak? Nie wiadomo.
Na rozległych obszarach Cesarstwa Rosyjskiego po wsiach jeździli wędrowni rzemieślnicy i kupcy (zwani burłakami) oraz żydowscy handlarze (u nas głównie ci ostatni). Rozwozili oni i sprzedawali rozmaite towary, włącznie z okuciami do pieców. Paleta oferowanych przez nich okuć była bardzo szeroka, bo obejmowała nie tylko wyroby fabryczne sprowadzane z całego świata, lecz także okucia „z odzysku” (wyjęte ze starych rozbieranych pieców, także pałacowych i dworskich), a niekiedy nawet (choć rzadko) okucia kute przez wiejskich kowali.
Wreszcie okucia można było też kupić na targu, zwykle od drobnych żydowskich sprzedawców. W niektórych okolicach wschodniej Polski sprzedawano je na małomiasteczkowych targach jeszcze do niedawna.
W okresie powojennym rozszerzono paletę produkowanych okuć, obniżając ich jakość. W 1968 roku Janusz Paradistal, jeden z ówczesnych czołowych teoretyków i praktyków zduństwa, narzekał: „Armatura piecowa jest produkowana w niezliczonych ilościach typów, formatów i rozmiarów, zaś handel nie posiada fachowców orientujących się w potrzebach rynku, wobec czego zakupienie odpowiedniej armatury sprawia wielką trudność. Wiele wyrobów ma wymiary i konstrukcję zupełnie nieodpowiednią, jednakże produkuje się je, bo są wygodne dla odlewników, chociaż niezdatne do użytku. Polski Komitet Normalizacyjny już od dawna stara się zaprowadzić w tym względzie jakiś ład, ale jak dotąd bezskutecznie”.
Dopiero po niemal dwudziestu latach od tej uwagi, to jest w połowie lat osiemdziesiątych XX wieku, opracowano normy branżowe, standaryzujące kształty, wymiary i wykonanie drzwiczek piecowych i innych podobnych akcesoriów. Był to jednak początek nowej epoki, w której standaryzacja tego typu wyrobów zaczęła tracić sens.
Na wsi dawna różnorodność okuć piecowych widoczna jest do dziś. Okucia trwały bowiem dłużej niż piece. Piece przestawiano (to jest wyburzano i stawiano od nowa) co trzydzieści, czterdzieści lat, lecz wówczas wyjmowano z nich okucia, czyszczono je, naprawiano i wmontowywano w kolejny piec – i tak po kilka razy, o ile pozwalał na to techniczny stan blach. Co prawda po drugiej wojnie światowej cena nowych okuć znacznie spadła, ale nowo produkowane miały już znacznie mniejszą trwałość, gdyż wykonywano je ze zwykłych blach, a nie masywnego lanego żeliwa. Nic więc dziwnego, że tam, gdzie to tylko możliwe, ponownie wykorzystywano stare drzwiczki, nawet te najdawniejsze – „cesarskie” lub „carskie”. Zachowały się one w wielu dawnych piecach, a niekiedy też w tych stawianych niemal współcześnie.
Na Podlaskiej wsi można obecnie spotkać najrozmaitsze drzwiczki wyczystkowe, paleniskowe, piekarnikowe, duchówkowe i popielnikowe. Jedne wyprodukowano „za cara”, inne „za sanacji”, a niektóre – sprowadzone tu ongiś z dalekiej Galicji – „za cesarza”. Jeszcze inne powstały „po wojnie”, a pytanie o okres ich powstania skutkuje odpowiedzią z lokalną nazwą danej epoki: „za komuny”, „za Gierka”, „za Solidarności”.
Dawnymi laty piecowe okucia kosztowały majątek. Nic więc dziwnego, że dawna literatura poradnikowa obfitowała w rady, jak naprawiać i sklejać pęknięte drzwiczki pieców lub korpusy palenisk. Na przykład Juliuszowa Albinowska, autorka wydawanych przed pierwszą wojną światową poradników i książek kucharskich (bardzo wówczas popularnych), radziła: „Popiół drzewny przesiewa się starannie przez gęste sito, domiesza się soli, dolewa wody i miesi na ciasto z dodatkiem małej ilości gliny. Tą masą smaruje się szpary w żelaznym piecu”.
Poniżej przypominamy kilka jeszcze wcześniejszych receptur na kity do zalepiania szpar w okuciach pieców. Wszystkie one pochodzą z XIX wieku, a kilka z nich ma już niemal dwieście lat.
„Kit do pieców i rur żelaznych. Cztery funty pospolitej gliny, dobrze wysuszonej i na proch startej, wygnieść z jednym funtem boraksu i potrzebną ilością wody na ciągłe ciasto, które natychmiast do zalepiania szpar użyte być winno. Pan Meisner, profesor chemii technicznej przy Instytucie Politechnicznym w Wiedniu i autor nowego systematu ogrzewania mieszkań za pomocą gorącego powietrza, zapewnia w dziele, Die Heitzung mit erwaermter Luft’ z roku 1823, iż kit takowy, wystawiony na gorąco, natychmiast tak mocno chwyta, iż nawet na płaskich miejscach tylko za pomocą
dłuta zdjęty być może”.
„Kity do pieców żelaznych i glinianych. Równe części tłustej gliny, mąki ceglanej, miałkiej zendry i popiołu, zarobione na ciasto z białkiem od jaja lub krwią bydlęcą, tworzą przedni kit równie do pieców żelaznych, jak i glinianych. Dodatek srebrnej glejty moc jego pomnaża. Podobnież równe części opiłków żelaznych, szkła i niegaszonego wapna z krwią bydlęcą bardzo trwały kit dają, lecz trzeba go prędko smarować. Glina trzyma się trwale żelaza, kiedy to pierwej octem się po kilka razy posmaruje i wyschnie. Rysy na rozpalonych piecach żelaznych naprędce zalepia się solą z popiołem w równych częściach zmieszaną. Chleb z popiołem zagnieciony również do tego służy użytku”.
„Kit do żelaza, bardzo trwały. Weź funt (czyli 32 części) przez cienkie sito przesianych czystych opiłków żelaznych, jeden łut soli ammoniackiej i tyleż kwiatu siarczanego i zagnieć tę mieszaninę na ciasto z wodą, po czym zaraz takowa użyta być może. Kitem w ten sposób sporządzonym można pęknięte piece z lanego żelaza, żelazne naczynia, płyty (…) i tym podobne trwale zatkać i spoić. Podług innego przepisu, który ma być używany w Anglii, bierze się soli ammoniackiej dwie części (według wagi), kwiatu siarczanego jedną część, opiłków żelaznych 16 części. Wszystko to na sucho się miesza jak najdokładniej i w dobrze zatkanych flaszach od wszelkiego dostępu wilgoci i powietrza zachowuje. Chcąc użyć tej mieszaniny, dodaje się 20 części świeżych, bardzo miałkich i jak najlepiej oczyszczonych opiłków żelaznych, skrapia wszystko wodą i rozrabia z nią na ciasto, którym się smaruje rozpadliny albo fugi”.
„Kit do pieców i kotłów żelaznych. Na 4 lub 5 części sproszkowanej gliny bierze się 2 części miałkich niezardzewiałych opiłków żelaznych, 1 część magnezji, pół części soli kuchennej i pół części boraksu, a pomieszawszy to wszystko jak najdokładniej, rozrabia się z wodą na gęstą masę, której używa się do zakitowania szczelin i rysów w piecach lub kotłach. Po zasmarowaniu ogrzewa się początkowo powoli, a skoro zaschnie, rozpala do czerwoności. W inny sposób kit taki przygotowuje się z równych części na wagę: sproszkowanej magnezji i cienko roztartego bielma cynkowego, rozrobionych ze szkłem wodnym na ciągłą masę, której używa się jak poprzedniej zaraz po rozrobieniu”.
„Spajanie popękanych blach żelaznych w piecach kuchennych. Często się zdarza, że nowe lub starsze, dobre zresztą, blachy popękają i potworzą się szczeliny, przez które wydobywa się dym lub gaz węglowy. (…) W takim razie można zaradzić sobie spojeniem popękanych blach w następujący sposób przyrządzonym kitem: Cienko przesianą magnezję rozrabia się roztworem szkła wodnego, gęstym jak oliwa, aby otrzymać gęstą masę kitową, którą zasmarowuje się popękane miejsca w blasze i wysusza powolnym ogrzewaniem pieca”.
„Kit do wylepiania pieca żelaznego składa się z gliny, piasku, opiłków żelaznych albo zendry kowalskiej, soli, sierści krowiej i krwi. O ścisły stosunek jednej istoty do drugiej nie chodzi tu wcale, ale o powolne i zupełne wyschnięcie tego kitu, który potem w gorącu twardnieje i piecowi bardzo szybko rozgrzewać się ani chłodnąć nie pozwala. Do zacierania szpar w piecach kaflowych służy ciasto z krwi i wapna, rozrobionych wodą. Zatarte w szpary rozgrzanego pieca chwyta się natychmiast i nie odpada następnie. W braku krwi a w nagłej potrzebie zalepienia szpar, którymi dym uchodzi, rozrabia się wodą równe części soli i popiołu”.
Monika Obrycka, Monika Migała, Jarosław Szewczyk
Zdjęcia: Piotr Batura
Bibliografia:
J. Paradistal, O jakość materiałów piecowych, „Budownictwo Wiejskie” 1968, nr 5.
BN-84/4817-01BN-84/4817-01 Osprzęt piecowy i kuchenny: wymagania i badania; BN-85/4817-03 Osprzęt piecowy i kuchenny: żeliwne ruszty piecowe i kuchenne; BN-84/4817-09 Osprzęt piecowy i kuchenny: żeliwne drzwiczki piecowe na wspólnej ramie; BN-85/4817-11 Osprzęt piecowy i kuchenny: żeliwne drzwiczki kuchenne na wspólnej ramie; BN-85/4717-07 Osprzęt piecowy i kuchenny: drzwiczki kominowe; BN-85/4817-04BN-85/4817-05 Osprzęt piecowy i kuchenny: drzwiczki wycierowe; Osprzęt piecowy i kuchenny: żeliwne drzwiczki kontrolne.
Juliuszowa Albinowska, Dom oszczędny – podręcznik dla rodzin polskich: Drugie, znacznie uzupełnione wydanie, Księgarnia Gubrynowicza i Syna, Lwów 1910.
Kit do pieców i rur żelaznych, „Izys Polska czyli dziennik umiejętności, wynalazków, kunsztów i rękodzieł, poświęcony krajowemu przemysłowi tudzież potrzebie wieyskiego i mieyskiego gospodarstwa”, t. 3 z rocznika 1823–1824, cz. 1, red. i wyd. Antoni Lelowski, Warszawa 1824.
Kity do pieców żelaznych i glinianych, „Izys Polska czyli dziennik umiejętności, wynalazków, kunsztów i rękodzieł, poświęcony krajowemu przemysłowi tudzież potrzebie wieyskiego i mieyskiego gospodarstwa”, t. 2, cz. 3, red. i wyd. Antoni Lelowski, Warszawa 1822.
Kit do żelaza, bardzo trwały, „Izys Polska czyli dziennik umiejętności, wynalazków, kunsztów i rękodzieł, poświęcony krajowemu przemysłowi tudzież potrzebie wieyskiego i mieyskiego gospodarstwa”, t. 2 z rocznika 1823/1824, cz. 1, red. i wyd. Antoni Lelowski, Warszawa 1824.
Z. Jaroszewski, Kit do pieców i kotłów żelaznych, „Gospodyni Wiejska: Pismo ilustrowane dla kobiet, poświęcone gospodarstwu domowemu”, nr 9, rok II, wyd. Józef Lipiński, Warszawa, 19 kwietnia /1 maja/ 1878.
Z. Jaroszewski, Spajanie popękanych blach żelaznych w piecach kuchennych, „Gospodyni Miejska i Wiejska: Pismo ilustrowane poświęcone gospodarstwu domowemu”, nr 7, rok VI, wyd. Zygmunt Jaroszewski, Warszawa 1 /13 kwietnia /1882.
J.B.R., Kity rozmaite i zalepki do szpar w piecu, „Tygodnik Rolniczno-Przemysłowy [wydawany przez C.K. Towarzystwo Gospodarczo–Rolnicze Krakowskie]”, 1858, nr 10.
Czy zastanawialiście się, jak to było z tym ogniem kiedyś, ale nie sto, dwieście lat temu, ale tak z tysiąc i więcej? Nie wiem, jak inni, ale ja często, bo to jest niesamowicie ciekawe spróbować poznać, jak i czym grzano się w prehistorii! Czy to możliwe? Do pewnego stopnia tak – owszem, często zdajemy się na domysły, ale wiedza archeologiczna i kronikarska też jakaś jest. Gdzie szukać wiadomości? To może dłuższa sprawa.
Kafle i piece z wytwórni miśnieńskich na wystawie „Architektoniczne rzemiosło artystyczne od XII do XX wieku”
Czy mówiąc „piec z Miśni”, zdajemy sobie sprawę, że w grę wchodzą fabryki Teichertów? Na czym polega fenomen pieców kaflowych z Miśni, co się właściwie za tym określeniem kryje i czy nie jest ono jednak zbyt pojemne?
Zapewne zastanawiają się Państwo, co też przyszło mi do głowy, aby temat dotyczący kominków, ognia i związanych z nim odczuć, rozpocząć w taki właśnie prowokacyjny sposób. Powód jest prosty, w zacytowanej w tytule fraszce – moim zdaniem – kryje się sedno sprawy.
Rozmowa z Marią Semczyszyn, prowadzącą program „Wakacyjne domy z Marią Semczyszyn”
Pomysł na ciekawe zaaranżowanie przestrzeni z kominkiem powinien mieć każdy projektant wnętrz. O taką kominkową inspirację musieli się pokusić uczestnicy włoskiego konkursu dla projektantów: „ Kominek, piec i przestrzeń wokół”. Spośród 157 złożonych prac jury wybrało 12 finalistów, których prace można było podziwiać podczas targów PROGETTO FUOCO 2016 w Weronie, w hali numer pięć centrum wystawowego targów.