Był w nim żywioł, ale wywioł

Zapewne zastanawiają się Państwo, co też przyszło mi do głowy, aby temat dotyczący kominków, ognia i związanych z nim odczuć, rozpocząć w taki właśnie prowokacyjny sposób. Powód jest prosty, w zacytowanej w tytule fraszce – moim zdaniem – kryje się sedno sprawy.

Zygmunt KuligW budowanych współcześnie kominkach przeważnie nie ma żywiołu. Ogień, bo o nim myślę, został zgubiony gdzieś po drodze i zastąpiony grzecznie palącym się gazem lub peletami. A przecież jest on jednym z czterech żywiołów, które pochodzą od Stwórcy. Obok wody, powietrza i ziemi nie tylko warunkuje nasze istnienie, ale także umożliwia rozwój.

Najstarsze ślady używania ognia odkryto w dolnym paleolicie. Bez wątpienia był on podstawą bytu człowieka pierwotnego. Jego wygaśnięcie często było przyczyną śmierci, a ponowne jego zdobycie ratowało życie. Walka o ogień była podstawą przetrwania. Wokół ognia koncentrowało się życie rodziny, a – jak wierzono – nad domowym ogniskiem czuwały liczne bóstwa opiekuńcze, np. Hestia u Greków czy Westa u Rzymian. Nic więc dziwnego, że potrzebny, ale też wzbudzający strach ogień stał się źródłem mitów, jak choćby tego o Prometeuszu, który wykradł go bogom, oraz przedmiotem czci jako bóstwo. W hinduizmie, u Azteków, Greków, Rzymian, został uznany za wyraz wszechpotęgi boskiej. Podobnych przykładów mamy więcej. Jahwe objawił się Żydom jako gorejący krzew, a ostateczna moc karząca Boga jest określana mianem „ognia piekielnego”.

Jak to się ma do współczesnych czasów? Dziś ogień zrzucony został z piedestału bóstwa. Nie jest już czynnikiem warunkującym ludzkie przetrwanie. Jest traktowany czysto technicznie jako szereg następujących po sobie zjawisk fizycznych, dających w konsekwencji jedynie efekt cieplny. Innymi słowy – został sprowadzony do procesu spalania. Jednak okazuje się, że to dla naszej cywilizacji nadal zbyt mało. To, co ratowało życie, było otoczone kultem, dało szansę na rozwój cywilizacji, dzisiaj przeszkadza, irytuje, staje się niepotrzebne lub wręcz szkodliwe. Walkę o ogień zamieniono na walkę z ogniem. Wiadomo jednak, że obecna, chora cywilizacja walki tej nie wygra. Dlaczego? Jak wobec każdego innego żywiołu, tak i wobec ognia jesteśmy bezbronni. Paradoksalnie też ogień, który potrafi niszczyć i trawić płomieniami dobra materialne, jest jednocześnie podstawą naszego bytu, o czym chyba zapominamy.

Ogień jako żywioł, który nasza cywilizacja chce wygasić, jest obecny nie tylko w kominku, piecu i kuchni. Znajdziemy go w głębi ziemi, a także na niebie. Materialny ogień wzbudzający strach Wytwórnia Kafli Zygmunt Kuligdrzemie w wulkanach, z kolei ten bardziej mistyczny znajdziemy w piekle. Jest także chyba najważniejszy – ten w sercu, ogień miłości i zmysłowości. Dlatego też nie da się go zniweczyć i wyeliminować błędnymi teoriami. Jest on nie tylko niezniszczalny, ale i niezbędny do normalnego życia ludzi. Od zawsze nam towarzyszył także w naszych domach. Początkowo centrum domu, a raczej kurnej chaty stanowiło ognisko. Po wynalezieniu komina ogień został przeniesiony do rogu – kąta pomieszczenia (stąd powiedzenie: cztery kąty, a piec piąty). Tym sposobem z centralnej kurnej izby ogrzewanej ogniskiem uzys­kano salon z kominkiem. Przetrwał on do dzisiaj, oczywiście w znacznie zmodyfikowanej i unowocześnionej formie. Takie są nasze korzenie, dlatego dziwi mnie obecnie promowana postawa. Wszyscy przeciwnicy naturalnego ognia w kominku z paleniskiem otwartym, chyba nigdy nie mieli okazji obcowania z magicznym jego działaniem, wszechogarniającym ciało i umysł. Wierzcie mi, nie można oprzeć się czarowi takich chwil i nie być ich entuzjastą. Ogień naturalny z palącego się drewna to ciepło dla ciała, rozkosz dla zmysłów, a także wyciszenie dla emocji – co szczególnie cenne w dzisiejszych zwariowanych czasach zdominowanych przez choroby psychiczne. Biorąc to wszystko pod uwagę, walka z ogniem nie jest niczym uzasadniona. Co więcej, spalanie drewna przez tysiące lat nie powodowało smogu, nie niszczyło atmosfery, nie dewastowało przyrody. Potwierdzają to wielowiekowe obserwacje, podczas których nie stwierdzono zanieczyszczenia środowiska, ani ocieplenia klimatu. Te niepokojące zjawiska są wynikiem wieloletniej, destrukcyjnej działalności człowieka. Zjawisko smogu nie jest wynikiem palenia drewnem w kominkach czy nawet węglem w piecach, jest natomiast konsekwencją zalegania spalin samochodowych wydzielanych przez tysiące jeżdżących po miastach pojazdów, w szczególności tych stojących w korkach. Potwierdzają to badania i obserwacje prowadzone na całym świecie. Nie bez znaczenia jest także wadliwe planowanie przestrzenne miast, które uniemożliwia ich właściwą, naturalną wentylację.

Wytwórnia Kafli Zygmunt KuligNie uratuje więc Krakowa zakaz palenia w około 1500 paleniskach drewno-węglowych, wprowadzony uchwałą samorządowców krakowskich, gdyż nie w tym tkwi problem krakowskiego smogu. Przez setki lat palono w tym mieście drewnem i węglem w piecach pokojowych i kuchennych. Ogrzewano się w ten sposób i przygotowywano posiłki, a kwestia smogu nie istniała. Nie w spalaniu drewna i węgla tkwi przyczyna tego, że dawna stolica Polski, świątynia naszych dziejów i kultury polskiej, dzisiaj jest dotknięta klęską ekologiczną.

Zastanawiam się także, dlaczego nie mówi się głośno, że skuteczną odtrutką na zanieczyszczenie środowiska jest drzewostan oraz że nigdy nie dojdzie do skażenia środowiska wskutek spalania drewna czy węgla, jeśli nie będzie wycinki drzew, które przetwarzają na dobrą życiową energię to, co powstaje szkodliwego w procesie spalania. Drzewa, w tym lasy, są zakładami utylizacji dwutlenku węgla, dzięki czemu pozwalają zachować harmonię w przyrodzie i chronić środowisko.

Kończąc nie mogę oprzeć się wrażeniu, że współczesny człowiek pogubił się wobec natłoku często sprzecznych informacji, jakimi jest zasypywany oraz manipulowany przez drapieżny biznes, lobbujący na rzecz swoich interesów. Ratunkiem jest powrót do natury, w tym do świata zwierząt, bo nie zatraciły one jeszcze instynktu samozachowawczego. Psy i koty wybierają zawsze miejsce do odpoczynku, relaksu i błogiego lenistwa w pobliżu wykonanego z kafli kominka, kuchni kaflowej czy pieca opalanego drewnem lub węglem. Idźmy w ich ślady, póki żywioł do końca nie „wywioł”, jak powiedział jeden z poetów.

Zygmunt Kulig