Mieć albo nie mieć… Kominek

Kiedy w naszym życiu pojawiają się głębsze refleksje, musimy na chwilę starym zwyczajem przysiąść i przemyśleć sprawę. Najlepiej oczywiście przysiąść przy kominku.

W lecie sprawa jest trochę trudniejsza. Wiadomo, że w trzydziestostopniowym upale nie rozpalimy ognia tylko dlatego, że mamy problem i musimy go przemyśleć. Nikt rozsądny dla rozterek duchowych nie będzie ryzykował ścięcia białka w mózgu. Można również przysiąść przy wygaszonym kominku, ale wtedy nie uzyskamy pożądanego efektu w postaci wyciszenia. Najgorzej mają jednak ci, którzy kominka nie posiadają. Niektórzy z nich decydują się nawet na przeróbki i remonty, byle tylko móc usiąść przy kominku.

Wiedza empiryczna ma tę przewagę nad teoretyczną, że naprawdę uczy nas życia. Nic nie boli tak jak życie – śpiewa Budka Suflera. Ja powiem, że nic nie boli tak jak modernizacja instalacji gazowej. I wiem, co mówię, gdyż sama przeszłam ten koszmar. Powiem krótko, że po fazie kucia, kurzu i hałasu, nastąpiła faza drenażu kieszeni. – Dusza duszą, a jeść trzeba – powiedział filozoficznie monter, wręczając mi rachunek za wykonanie instalacji gazowej. Dusza, na skutek zapłacenia wspomnianego rachunku, bolała niemiłosiernie. Aczkolwiek muszę przyznać, że instalacja całą zimę spisywała się wyśmienicie – z technicznego punktu widzenia. Z estetycznego punktu widzenia do dziś dostaję nerwowego tiku oka, gdy patrzę na rury wystające ze źle wykutych kanałów w niektórych miejscach ze ściany. Kładąc podłogę musieliśmy gimnastykować nasze umysły na wielu płaszczyznach, przy których wygibasy z najnowszego Matrixa to pestka.

Mówię o tym dlatego, że ten sam problem może być z kominkiem. Gdy chcemy zainstalować kominek w mieszkaniu do tego kompletnie nie przystosowanym, które od samego początku, tj. od etapu projektowania, nie było pomyślane jako „kominkowe” (np. brak przewodu kominowego), musimy liczyć się z mało estetycznym kuciem, prowadzeniem rur, zdejmowaniem podłogi itp. Nie każdy również wie, że nie zawsze strop jest przystosowany do utrzymania niemałego ciężaru kominka. Lepiej wcześniej przejrzeć fachową literaturę albo poradzić się fachowca, niż post factum stwierdzić, że pieniądze wydane na wkład kominkowy i na kafle pójdą w błoto.

Marzenia o kominku, mimo trudności, najczęściej jednak realizujemy. Niestety w wielu przypadkach ideał sięga bruku. Jak to rozumieć? Przytoczę dwa przykłady, kiedy prawidłowo zbudowane kominki z drożnymi przewodami kominowymi okazały się koniem trojańskim w domu.

Pewna znajoma szczęśliwie użytkowała swój kominek do czasu, kiedy parę lat temu urodziła trzecie dziecko. W dobie rozwoju chorób alergicznych przypadek ten specjalnie nie dziwi. Okazało się, że jak kominek, to nie dziecko i jak dziecko, to nie kominek – dzieciak dusił się notorycznie, kiedy tylko w nim rozpalano. Do dzisiaj kominek służy domownikom jako atrapa.

Z kolei znajoma pani Ewa z powodzeniem ogrzewała kominkiem cały dom, ale do czasu. Na szczęście pani Ewa miała silnie rozwiniętą kobiecą intuicję, która uratowała jej i jej rodzinie życie. Ta mrożąca krew w żyłach historia rozegrała się pewnej bardzo mroźnej grudniowej nocy. Pani Ewa obudziwszy się o drugiej nad ranem stwierdziła, że w domu coś się niedobrego dzieje. Po zlustrowaniu piętra, pani Ewa w salonie na parterze zlokalizowała całkiem zdrowy pożar. Strażacy wykonywali swoją robotę, a ona, stojąc na bosaka po kolana w śniegu, owinięta jedną kołdrą z dziećmi i mężem, obiecywała sobie, że prędzej padnie trupem niż rozpali kiedyś w kominku. Tak, tak, z kominkiem nie ma żartów, co przekłada się na stare polskie przysłowie mówiące, że z ogniem nie należy igrać. Wiedzą o tym doskonale strażacy – osobiście nie znam żadnego, który posiada kominek. W dalszym ciągu posługując się przysłowiami, powiem, że kij ma dwa końce, czyli zanim wybudujesz kominek, rozważ drogi Czytelniku wszystkie za i przeciw.

Ostatnio pisałam o tym, że kominek może być alternatywą dla telewizora, komputera, chipsów, i to jest dobre. Ale nie możemy dopuścić, by był przyczyną strat materialnych, chorób albo nawet zejścia ze skutkiem śmiertelnym, jak mawiają fachowcy. Kominek przede wszystkim ma za zadanie ujarzmić ogień. Bezpieczny ogień zawsze był w kręgu marzeń ludzkości. Kominek to stary wynalazek. Poprzedziły go paleniska, które były obecne w pierwszych siedzibach ludzkich. Dzisiaj mamy ogień w domu pod różnymi postaciami. Najbardziej rozpowszechniony współczesny ogień to prąd elektryczny. Wkładamy wtyczkę do gniazda i już jesteśmy podłączeni do źródła energii. Łatwo, szybko i czysto.

W dobie gazu i elektryczności kominek to luksus, ale i obowiązek. Na początku słono za niego płacimy, a potem stale musimy zachować czujność. Jednak mimo wszelkich minusów fajnie mieć w domu ujarzmiony ogień. Czasem fajnie wyłączyć elektryczne światło tylko po to, aby posłuchać trzasku polan po zmierzchu.


Przyznam, że jestem pełna podziwu dla desperados, którzy nie boją się modernizacji. Kiedyś uważałam, że remont to nic strasznego, ot, czasowa niewygoda. Dzisiaj już tak nie myślę. Zgadzam się też z tradycyjnym powiedzeniem budowlańców i krawcowych, że najgorsze są przeróbki.

Małgorzata Panasiuk
[email protected]